niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 6

HARRY'S POV


Dziś dzień tej głupiej imprezy na którą zaprosiła mnie moja kuzynka, Madison. Lubię ją, nawet bardzo, ale na razie nie mam ochoty ta żadne wyjścia. Jednak jako że są to jej 18 urodziny nie mogłem odmówić.

 Jest dopiero 10 rano, więc do imprezy jeszcze 8 godzin. Nie mogę przecież iść bez prezentu! Zakładam buty, biorę portfel, klucze od domu j wychodzę. Wsiadam do samochodu zaparkowanego na podjeździe i jadę do jubilera. Jedyny pomysł na prezent jaki przyszedł mi do głowy to biżuteria.
 Wspólną rzeczą jaką lubimy są jaskółki. Jak byliśmy dziećmi często je oglądaliśmy. Na pamiątkę naszego dzieciństwa zrobiłem sobie tatuaże przedstawiające motyw jaskółek. Może i to głupie, ale mi się podoba.

W tej chwili przyszedł mi do głowy pomysł na prezent. Wszedłem do sklepu i powiedziałem sprzedawczyni czego potrzebuję. Po kilku minutach przyniosła piękny złoty łańcuszek z zawieszką przedstawiającą jaskółkę. Zapłaciłem za niego i wyszedłem ze sklepu. Mam nadzieję, że jej się spodoba.


×    ×    ×


Jestem już pod dosyć dużym domem Madison. Pukam do drzwi i po chwili otwiera mi je roześmiana brunetka. Przytulam ją mocno, daję prezent i życzę jej wszystkiego najlepszego. Staram się chociaż udawać, że jest dobrze, bo nie chcę psuć innym humoru. Wchodzę wgłąb domu i zauważam bar. Pochodzę do niego i mówię do barmana by zrobił mi drinka. Nie chcę się upijać, ale bez choć małej dawki alkoholu nie dam rady tu spokojnie wysiedzieć. Biorę niską szklankę i szybko wypijam niebieski płyn.
Niebieski.
 To jest... był ulubiony kolor Emily.
 - Jeszcze raz to samo. Mówię do barmana i rozglądam się po sali. Jest tu dużo osób, a znam tylko kilka z nich. Biorę drinka i o mało co, nie wypada mi z ręki, gdy widzę kogo właśnie prowadzi Madison w moją stronę. Kurwa, jeszcze jej tu brakowało! Wypijam alkohol i odstawiam szklankę. Patrze na nowo przybyłych gości i mam ochotę wybuchnąć kpiącym śmiechem, ale się powstrzymuję. 
- Harry, poznaj Rose... Prycham na te słowa i przerywam jej w połowie zdania. 
 - My się już znamy. Moja kuzynka jest nieźle zaskoczona moimi słowami, ale po chwili odzyskuje zdolność mówienia. 
- A to jest Luke. Przyjaciel mojego chłopaka. Chłopak wystawia do mnie rękę, ale nie odwzajemniam tego. Patrzę na nich spode łba i widzę ich spojrzenia pełne pogardy. Gówno mnie to obchodzi! Luke i Madi musieli gdzieś iść, więc Rose została ze mną. Widzę, że czuje się niekomfortowo. 
- Chcesz coś pić? - pytam przerywając ciszę między nami, ale nie uzyskuję takiej odpowiedzi o jakiej myślę. 
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że tu będziesz. Gdybym wiedziała nie przyszłabym, nie chcę pakować się w twoje życie... Nic nie odpowiadam tylko patrzę na nią przez chwilę. Głowę ma opuszczoną i nerwowo bawi się palcami. Nagle słyszę moją ulubioną piosenkę. Ed Sheeran - Thinking out loud 
 - Zatańczysz? Po moich słowach dziewczyna podnosi głowę i kiwa twierdząco. Łapę ją lekko za dłoń i prowadzę pomiędzy tańczący tłum ludzi. Stajemy naprzeciwko siebie, przysuwam się bliżej do niej, kładę dłonie na jej talii. Ona swoje ręce owija wokół mojej szyi. Czuję, że drży. Nie wiem, czy to z zimna, czy zdenerwowanie, ale oplatam moje ramiona ciaśniej wokół niej i ruszam się powoli w rytmie muzyki. Podczas tego jednego tańca wszystko wokół nas wydaje się nie istnieć. Jakbyśmy byli tylko my. 


 ROSE'S POV


Jestem bardzo zdziwiona zachowaniem Harry'ego. Najpierw patrzy na nas jakby chciał nas zabić. Potem, gdy zostajemy sami prosi mnie do tańca. Zgodziłam się, ponieważ mam wyrzuty sumienia, co do jego przyjaciółki i zrobiło mu się żal. Tak wiem, miałam dać mu spokój, nie utrzymywać z nim żadnego kontaktu, ale nie wiedziałam, że on tu będzie. Mimo wszystkich moich wyrzutów podoba mi się ten taniec. Będąc w jego ramionach, czuję, że mam wszystko czego mi trzeba. Czuję, jakbym przetańczyła z nim wiele nocy, a tak na prawdę, tańczę z nim pierwszy i za pewne ostatni raz. Być może chodził ze swoją przyjaciółką na imprezy i bawili się razem całe noce. Czuję jakbyśmy byli tu tylko my. Z jednej strony tak bardzo chcę go poznać, a z drugiej nie chcę sprawiać mu przykrości moją obecnością. Kilka dni temu myślałam o tym, by poznać rodziców Emily i podziękować im za moje nowe życie, a teraz? Teraz chcę dać im spokój. Minęło niewiele dni od jej śmierci, rany się jeszcze nie zagoiły, nie chcę dolewać oliwy do ognia... Piosenka się kończy, kończy się i nasz taniec. Chłopak uśmiecha się delikatnie, a jednak widzę w jego oczach smutek. Odwraca się  i odchodzi, a ja zostaję sama i patrzę w miejsce, gdzie odszedł. 

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Hej! <3
Oto i szósty rozdział. Teraz postaram się pisać częściej.
Proszę o to, by każdy kto to czyta zostawił komentarz u podał w nim swój user tt,
buziaki xx 


@xiluvmyharryx 

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 5.

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam tego rozdziału. W ogóle nie miałam weny do pisaniaa, no ale w końcu coś powstało.
Mam nadzieję, że mimo tej przerwy nadal będziecie czytać to ff.
Dziękuję Paulinie, bez niej tego rozdziału by nie było. ❤
zapraszam was na jej bloga, naprawdę warto czytać :)
http://forgotten--promises.blogspot.com



Już od godziny siedzimy u mnie w pokoju i szukamy pracy dla mnie. Wokół nas leżą porozrzucane gazety a na łóżku laptop. Jak dotąd nie znaleźliśmy nic odpowiedniego. Zresztą nic dziwnego, skoro ciągle rozmawiamy o wszystkim tylko nie o pracy. Co parę minut przychodzi do nas mama albo tato z pytaniem, czy czegoś nam nie brakuje. Tak, brakuje... Świętego spokoju i chwili prywatności! Czytam właśnie ogłoszenie o poszukiwaniu przedszkolanki, gdy odzywa się Luke.
- Co myślisz o stacji benzynowej?
 Patrzę na niego z niedowierzaniem, myśląc że żartuje, ale jego mina jest zbyt poważna. Po chwili jednak nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać a ja razem z nim. Kładę się na łóżku obok niego i patrzę w ekran laptopa. Jedno z ogłoszeń przykuwa moją uwagę: " Zatrudnię młodą dziewczynę na stanowisko sprzedawczyni". Mówię Lukeyowi żeby je otworzył i zaczynam czytać. Praca polegała na tym, że stoi się przy kasie i obsługuje klientów, czasami trzeba poukładać ubrania przywiezione z dostawy lub sprzątnąć w przymierzalniach. Sklep mieści się w jednej z galerii w moim mieście, jakieś 8 kilometrów od mojego domu. Zapisuję numer telefonu do właścicielki sklepu i adres.
-Pojedziesz tam jutro ze mną? - pytam błagalnie Hemmings'a, przybliżając się do niego.
- Jeżeli tylko chcesz, to oczywiście że pojadę - mówi i obejmuje mnie swoim ramieniem.



* * *


- Pójdziesz ze mną do parku? Umówiłem się z kolegami, że trochę z nimi pojeżdżę.
 Głos blondyna wyrywa mnie z głębokiego zamyślenia o moim jutrzejszym spotkaniu w sprawie pracy. Kilka minut temu skończyłam rozmawiać z właścicielką sklepu i od tamtej pory leżę i myślę. Mam nadzieję, że moja choroba nie przeszkodzi mi w pracowaniu tam.
- Tak... Jasne. O której się z nimi umówiłeś?
- A ile czasu potrzebujesz?
- Daj mi dziesięć minut. - odpowiadam i wyrywam się z objęć Hemmings'a, na co on daje cichy pomruk niezadowolenia. Zabieram z szafki szare wąskie dresy, białą bokserkę, czarną bluzę i idę do łazienki. Szybko się przebieram, związuję włosy w kucyka i jestem gotowa. Zajmuje mi to mniej czasu niż przypuszczałam, co wywołuje nie małe zdziwienie u Luke'a, gdy po pięciu minutach widzi mnie z powrotem. Zakładam na stopy czarne, niskie trampki, chowam telefon do kieszeni moich spodni i razem z Lukeyem wychodzę z domu.


***


 - Hahahahaha, to nie jest śmieszne Rose! Przez cały tydzień nie mogłem usiąść na tyłku! - mówi Luke, a ja na jego słowa reaguję jeszcze większą głupawką.
Właśnie mijamy plac zabaw, a Hemmo opowiada mi historię ze swojego dzieciństwa. Wraz ze swoimi kolegami wpadł na genialny pomysł, żeby urządzić wyścigi we wspinaniu się po dość wysokiej drabince. Luke jak to Luke, oczywiście zaczął się popisywać, w wyniku czego zleciał z samej góry, uderzając tyłkiem w ziemię. Na całe szczęście nic mu się nie stało, ale jego kość ogonowa niestety nie wyszła z tego bez szwanku. Biedny, mały Hemmings przez tydzień czasu nie mógł swobodnie siedzieć na tyłku.
 - Uwielbiam kiedy się śmiejesz. - mówi Luke, przybierając nieco poważniejszy ton.
- Nienawidzę kiedy jesteś smutna. - ujmuje moją dłoń i w bardzo delikatny sposób przyciąga mnie do siebie.
- Dziękuję ci Luke... gdyby nie ty, to na pewno nie dałabym sobie z tym wszystkim rady... Jesteś kochany. - przytulam się do niego.
 - No proszę, proszę! Luke, może przedstawiłbyś nam swoją dziewczynę, co gościu? -słyszę głos za sobą.
- Przyjaciółkę. - poprawiam chłopaka, zbliżającego się w naszą stronę.
- Rose, to jest Calum. Calum, to moja przyjaciółka Rose o której ci już wspominałem. - odpiera Lukey, patrząc na mnie.
- Miło mi cię poznać, Rose. - uśmiecha się chłopak, przytulając się do mnie.
- Luke długo cię przed nami ukrywał. - śmieje się Cal, na co Hemmo daje mu porządną sujkę w bok. - No co, taka prawda.
Nagle dostrzegam sporą grupkę osób, stojącą tuż obok nas, która przygląda nam się badawczo.
 - Chodź Rose, przedstawię cię. - odpiera Luke, biorąc mnie za rękę. I on później się dziwi, że ludzie biorą nas za parę...
- To jest Ashton, Michael, tutaj stoi Liam, uważaj na niego, jesteś w jego typie - dodaje, szepcząc mi to do ucha - to Shawn, a to jest Zayn.
- Strasznie się cieszę, że mogę was poznać. - mówię podając każdemy dłoń w geście przywitania.
- Hemmings, jak mogłeś mnie pominąć? - piszczy jakaś dziewczyna, wyłaniająca się zza chłopaków.
-Och, przepraszam Kate. Jesteś taka mała, miałem prawo cię przeoczyć. - puszcza do niej oczko. Rose, to jest Katherin.
- To moja księżniczka. - dodaje Cal, obejmując dziewczynę od tyłu, dając jej tym samym buziaka w policzek.
- Wariat. - śmieje się i podchodzi bliżej mnie.
- Dużo o tobie słyszałam, Rose. Nawet nie wiesz jak się wszyscy cieszymy, że w końcu mamy okazję cię poznać.
- Dobra stary, zostawmy je i chodźmy pojeździć. - zwraca się Cal, a wszyscy chłopcy na jego komendę ruszają w stronę ramp.
- Gdyby coś się działo to od razu krzycz, dobrze? - pyta Luke.
- Spokojnie, dam sobie radę. Spadaj już do kolegów, bo chyba się za tobą stęsknili. - śmieję się widziąc krzyczącego Caluma.
- Dobrze, uważaj na siebie. - składa delikatnego buziaka na moim czole, całkowicie mnie tym zaskakując.
- Miej ją na oku Kate! -wykrzykuje, jadąc już na swojej desce.
- Ach ten Hemmo. - prycha Katherin.
- Oj tak... - Zależy mu na tobie i to bardziej niż ci się wydaje.
- Bardziej niż mi się wydaje? Co masz na myśli? - pytam zdezorientowana. Dziewczyna nic nie odpowiada, tylko posyła mi nikły uśmiech.
- Rose, mam do ciebie pytanie. Mogę?
- Pewnie, pytaj.
- Jutro robię taką małą imprezę z okazji moich urodzin. Nic specjalnego, ale bardzo bym chciała żebyś na nie przyszła. Razem z Lukeyem oczywiście. Będą tam te wszystkie przygłupy – kiwa głową w stronę chłopaków – no i zaprosiłam jeszcze mojego kuzyna... On wiele przeszedł w ostatnim czasie i myślę, że taka mała odskocznia dobrze mu zrobi. Poza tym, to świetna okazja do tego, żebyśmy mogły się lepiej poznać. Co ty na to?
- Jasne, z chęcią wpadę. - uśmiecham się do niej.
- I twojego kuzyna też z wielką przyjemnością poznam.

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 4.

* PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM * 


Szedłem za nią już od kilku minut. Zawsze znajdowałem się kilka kroków w tyle. Wyjąłem z paczki kolejnego papierosa i wypaliłem go nadal nie spuszczając dziewczyny z oczu. Ona musiała mieszkać gdzieś w pobliżu. W końcu gdyby było inaczej nie przyszła by akurat do "Taste of Summer". Po czym to wywnioskowałem?
Po pierwsze, w pobliżu nie ma żadnej innej kawiarni.
Po drugie, gdyby mieszkała daleko stąd, nie wracałaby pieszo.
Dlaczego nasze drogi wciąż się spotykają? Nie dość, że ma serce mojej przyjaciółki, to na dodatek mieszka tak nie daleko ode mnie. Moje ręce drżały więc wsunąłem je do kieszeni w bluzie. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzę. Uzyskałem za dużo informacji w ciągu ostatnich dni. Jeszcze dobrze nie ogarnąłem się po śmierci Emily, a już znalazłem nową właścicielkę JEJ kochanego serduszka.
Em była najważniejszą osobą w moim życiu. Była dla mnie jak młodsza siostra, a zarazem najlepsza przyjaciółka. Znaliśmy się od dzieciństwa. Razem bawiliśmy się w piaskownicy, biegaliśmy za motylami. Razem poszliśmy do szkoły - ONA klasę niżej. Zawszę rano przychodziłem pod JEJ dom i razem szliśmy do budynku zwanego szkołą. Po lekcjach chodziliśmy do siebie i pomagaliśmy sobie w nauce. Dzięki niej zdawałem z klasy do klasy bez żadnego zagrożenia.
Powiedziałem JEJ wszystkie moje sekrety, a ONA mi moje. Wiedziała o mnie wszystko. Rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim. O naszych marzeniach, których było tak wiele, o naszych obawach i planach na przyszłość, o naszych partnerach. ONA mówiła mi czy dziewczyna, z którą się spotykałem jest w jakimś stopniu dla mnie dobra. Miała niesamowite wyczucie, co do ludzi. Jeśli powiedziała, że dana dziewczyna nie będzie mi wierna, kilka dni później okazało się, że mnie zdradziła.
Ja za to pilnowałem JEJ i chłopaków, którzy do niej startowali. Jeśli tylko jakiś dupek JĄ zranił, wychodził z tego z obitą mordą.
Pamiętam jak wieczorami po JEJ rozstaniach siedzieliśmy w JEJ pokoju, oglądaliśmy filmy i jedliśmy słodycze. Pocieszałem JĄ wtedy i mówiłem, że oni nie byli warci nawet na NIĄ spojrzeć. To była prawda. Emily była wspaniałą osobą. Zarażała swoją energią i entuzjazmem. Zawsze pomagała mi rozwiązać moje problemy, nawet jeśli byłem w największym gównie. Gdzie tylko się pojawiliśmy uważali nas za parę. Nie przeszkadzało nam to, mieliśmy z tego niezły ubaw. Takiej przyjaciółki każdy mógł mi pozazdrościć.
Teraz zostałem sam.
Z rodzicami miałem słaby kontakt, który stał się jeszcze gorszy po jej śmierci. Siedziałem całymi godzinami w pokoju, oglądałem nasze wspólne zdjęcia i wspominałem najlepsze chwile. Rzadko gdzieś wychodziłem, a jeśli już tak się stało - kierowałem się na cmentarz lub do NASZYCH ulubionych miejsc.
Zostałem sam ...
Jednak wiem, że ONA czuwa nade mną i pilnuję bym nie zrobił nic głupiego.
Po jej śmierci miałem myśli samobójcze lecz odciągnąłem się od nich ze względu na Em. Wiem, że ONA nie chciałaby, bym to zrobił. Skoro nadal żyję, żyję tylko dla NIEJ i dzięki NIEJ.
JEJ już nie ma, ja zostałem i nie mogę się poddać. Zrobię to dla NIEJ.


| PERSPEKTYWA ROSE | 


Jestem na siebie cholernie zła, przez to, że moja rozmowa z chłopakiem nie potoczyła się tak jak chciałam. Nie liczyłam na wiele, jednak mimo wszystko, miałam nadzieję, że powie cokolwiek, a nie wybiegnie z kawiarni, jak to zrobił.
Już kilka minut szłam przed siebie kierując się do mojego domu. Miałem dziwne przeczucie, że ktoś za mną idzie. Zdenerwowana kopałam kamyki po drodze. Aby poczuć się pewniej zadzwoniłam do Luke'a, chciałam po prostu z kim porozmawiać, a w tym momencie on wydawał się odpowiednią osobą. Liczyłam też na to, że ten wesoły chłopak choć trochę poprawi mi humor. Po kilku sygnałach Luke odebrał telefon.
- Hej Mała! Jak tam mija dzień?
Usłyszałem jego melodyjny głos i mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Cześć. Na razie całkiem do niczego. A Tobie?
- Nudno, w pracy siedzę. Chcesz potem się ze mną spotkać? Kino na przykład?
Brawo Luke'y! I o to chodziło.
- Świetny pomysł. Zaraz będę w domu i sprawdzę jakie są dziś filmy.
- Zgoda. Przyjadę po Ciebie o 17 tylko prześlij mi twój adres sms'em. Na razie trzymaj się Mała.
Gdy skończyliśmy rozmowę była już prawie pod moim domem.
Wyciągnęłam rękę by otworzyć bramę i nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie i przed mną ujrzałam chłopaka, który ze mną ''rozmawiał'' w kawiarni.
Odsunęłam się dwa kroki do tyłu, tak że odpierałam się plecami o furtkę.
- O co chodzi? Śledzisz mnie?
Wypowiedziałam te słowa trochę za szybko, ale była przestraszona. Nie wiem, czemu ostatnio jestem taka płochliwa, może dlatego, że otrzymałam nowe życie i poznaję nowych ludzi. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki lub przyjaciela, dlatego teraz boję się, że coś zrobię źle i kogoś stracę.
- Tak. słuchaj, przepraszam za moje zachowanie w kawiarni. Ta sytuacja jest dla mnie nowa ... Najpierw śmierć Emily, teraz Ty ... Minie jeszcze wiele czasu nim się z tym wszystkim pogodzę. Przepraszam.
Po tych słowach odwrócił się i tak po prostu odszedł. Stałam tam jak wmurowana w ziemię i nie mogłam dojść do siebie. Co do cholery się właśnie stało?
Ciągle przed sobą widziałam chłopaka, który plątał się w słowach.
Chłopaka, który prawdopodobnie nieświadomie przeczesywał palcami włosy w trakcie mówienia.
Chłopaka, o niesamowicie pięknych zielonych oczach, które wydawały mi się, jakby wypłakały wiele łez.
W końcu wyrwałam się z transu i weszłam na swoje podwórko. Powolnym krokiem szłam w stronę drzwi, otworzyłam je i weszłam do wnętrza dwupiętrowego domu. Zdjęłam buty i na bosaka wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wciąż analizowałam słowa chłopaka.
Czego jestem pewna?
Śledził mnie, aż pod mój dom.
Nie znam jego imienia.
Chłopak przeżył wielkie załamanie po stracie przyjaciółki, a przeze mnie nie może o niej spokojnie zapomnieć. Mam jej serce i cholerne wyrzuty sumienia. Mogłam mu nic nie mówić, pogodziłby się z faktem, że Emily już nie ma i wiódłby spokojne życie, a ja to tylko zepsułam.
Mam wielki mętlik w głowie, kilka niedokończonych myśli na raz.
Już nie będę wchodzić w jego życie, tak będzie najlepiej dla wszystkich.



* * * 

Wysłałam do Luke'a wiadomość z moim adresem i tytułem filmu, na który chciałabym iść. Wybrałam jakąś lekką komedię, nie chcąc za bardzo wysilać się z myśleniem podczas oglądania nudnych filozoficznych filmów. 
Horrorów za to nie lubię więc zostaję komedia. 
Jest godzina 15;30, pora się szykować. Weszłam pod prysznic i szybko się umyłam, wytarłam się i ponownie założyłam bandaż. W szpitalu pokazali mi jak powinnam to robić, szybko się nauczyłam więc nie mam z tym problemu. Owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju, wzięłam czystą bieliznę i ubrania. Założyłam wszystko na siebie i przejrzałam się w wysokim lustrze na korytarzu. Miałam na sobie czarne rurki i biały t-shirt z nadrukiem. Z pokoju wzięłam jeszcze granatową bluzę z zamkiem i białe niskie trampki. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, a następnie lekko podkreśliłam oczy tuszem, a usta balsamem. Gotowe! Usłyszałam dzwonek do drzwi więc włożyłam telefon i pieniądze do kieszeni i zbiegłam na dół by otworzyć drzwi. Mój tata był jednak szybszy i wpuścił Luke'a do środka. o nie! Zacznie się przesłuchanie. 
Przywitałam się z blondynem całusem w policzek i poinformowałam tatę o wyjściu do kina. Powiedział Luke'owi .... nie, rozkazał mu to lepsze określenie. No więc nakazał mu odprowadzenie mnie do domu najpóźniej o 23. Gdy blondyn się zgodził mogliśmy w końcu spokojnie wyjść z domu.
- Przepraszam za mojego tatę. Jest trochę zbyt opiekuńczy. 
Powiedziałam, kiedy siedzieliśmy w samochodzie Hemmings'a. 
- Trochę?
Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. 
- No dobra, bardzo nadopiekuńczy. Ale to dlatego, że rzadko gdzieś wychodzę, przez chorobę spędzałam całe dnie w domu z przerwami na wizyty u lekarzy. 
Boi się o mnie ...
- Ze mną jesteś bezpieczna. - wyprostował się dumnie wysunął klatkę piersiową do przodku, przez co roześmiałam się jeszcze bardziej. Reszta drogi do kina odbyła się spokojnie. O ile tak można nazwać sytuację, kiedy Luke opowiada durne kawały, a ja zwijam się na siedzeniu ze śmiechu. Uwielbiam tego chłopaka. Od razu wiedziałam, że spotkanie z nim poprawi mi humor. 


* * *

- A ten facet, co zwinął tej starszej pani torebkę, potem otwiera, a tam zdechły kot? 
Wyszliśmy właśnie z kina i wspominaliśmy najlepsze momenty z filmu pękając ze śmiechu. Teraz już wiem, co traciłam przez te lata nie wychodząc ze znajomymi. Takie wypady są najlepsze!
- Jesteś świetny! Dziękuję, że zgodziłeś się wyjść ze mną do kina. 
Weszliśmy właśnie do McDonalda i zamówiliśmy jedzenie. 
- To Ty jesteś świetna i nie ma za co. Masz teraz lepszy humor? 
- Tak i to wszystko dzięki Tobie.
- Polecam się na przyszłość.
Znowu przybrał dziwną pozycję, a ja zwijałam się ze śmiechu. Ludzie wokół patrzyli na nas jak na zbiegów z psychiatryka, a my przez to jeszcze bardziej się śmialiśmy. 
- Tak w ogóle to gdzie pracujesz? Mogłabym Cię jutro odwiedzić. 
Patrzyłam się na niego, czekając na odpowiedź i jedząc frytki. 
- Warsztat samochodowy. Dam Ci wizytówkę. 
Wyjął z portfela małą, szarą karteczkę i podał mi ją. Schowałam ją do kieszeni i wróciłam do jedzenia. 
- Muszę znaleźć sobie pracę na resztę wakacji. Tylko, że kompletnie nie wiem co chcę robić. 
- Jutro coś wymyślimy. 


* * * 


Następny dzień.


Wczoraj po powrocie do domu miałam jakże bardzo poważną rozmowę z moimi rodzicami. Gdzie byłam, c to za chłopak, gdzie pracuję, ile ma lat i tego typu pytania. Po godzinie przesłuchania pozwolili mi iść spać. 

Spojrzałam na zegarek, jest już 15, jak ten czas szybko leci. Podniosłam się, z łóżka i postawiłam, że porozmawiam z tatą na temat remontu mojego pokoju. Wrócił on godzinę temu z pracy więc może znajdzie dla mnie chwilę czasu. Znalazłam go w sypialni i od razu przeszłam o rzeczy i powiedziałam o remoncie. Wyrok końcowy był z korzyścią dla mnie, ponieważ w ciągu tego miesiąc pokój będzie gotowy. Wspominałam jeszcze o pracy wakacyjnej, ale tu już nie otrzymałam dużego entuzjazmu z jego strony. 
- A i jeszcze jedno. Wychodzę dziś po Luke'a i możliwie że przyjdziemy tutaj. 
- Dobrze, powiedz mamie, żeby zrobiła większą kolację. - zaśmiał się i wrócił do pracy przy laptopie. 


* * * 


Byłam w drodze do warsztatu, w którym pracuję Luke, wyjęłam z kieszeni spodni telefon i napisałam do chłopaka sms'a. 

'' Hej ;) Już prawie jestem, wyjdziesz na zewnątrz? x '' 

Byłam już przy niskim budynku pracy blondyna, gdy zauważyłam go opartego o swój samochód. Zauważył mnie więc zaczął do mnie machać. Zaśmiałam się i szybko do niego podeszłam. 
- Witam piękną panią. 
Pocałował mnie w policzek , co odwzajemniłam tym samym. 
- Witam przystojnego pana. 
Gdy uspokoiliśmy nasz śmiech wsiedliśmy do czarnego samochodu i odjechaliśmy. 
- To jaki masz plan na dziś? - zapytał Luke spoglądając krótko na mnie. 
- Jedziemy do mnie, mama zrobi kolację i pomożesz mi szukać pracy. 

Δ  Δ  Δ

Hej. ♥
Dziękuję za wszystkie komentarze i już ponad 1600 wyświetleń! Jesteście najlepsi x
Pytanie do was: jaką pracę na wakacje proponujecie dla Rose?
Prośba: jeśli macie własne pomysły na dalsze losy Rose i Harry'ego - piszcie mi je w komentarzach. Czytam je wszystkie więc możliwe, że któryś pomysł wykorzystam :) x
Jak już wiecie, zbliża się wrzesień i szkoła. Co do rozdziałów, postaram się dodawać 2 na miesiąc, jeśli mi nie wyjdzie, przepraszam, ale teraz idę do 3 gimnazjum i chcę dobrze wypaść w tym roku. Mam nadzieję że rozumiecie.
Będę pisać w każdej chwili kiedy będę mieć pomysł i wenę.
Bieżące informacje o ff (data nowego rozdziału, spoilery, itd) będę pisała na tt z hashtagiem #newheartff
Wy też możecie pisać o tym ff lub kierować do mnie pytania dodając do tweeta #newheartff :)
Kogo nie informuję, a chce być informowany niech napisze mi o tym w komentarzu lub w odpowiedniej zakładce, podając swój username tt x
20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
dziękuję. 

@xiluvmyharryx

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 3.

Około godziny 12 wróciłam do domu. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i czułam, że coś jest nie tak ... Wiem, że nikt w nim nic nie zmieniał, jednak coś mi nie pasowało. Zmienię trochę wygląd mojego pokoju, ale to potem, teraz czeka mnie obiad.
Zaniosłam piżamę, ręczniki i bieliznę, którą używałam na szpitalu, do kosza na pranie w łazience. Stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie. Przez ostatnie dni w szpitalu trochę zmizerniałam, worki pod oczami, wysuszona cera ..
Zamknęłam oczy i znowu widziałam twarz chłopaka spotkanego na szpitalu. Odkręciłam zimną wodę i przemyłam nią twarz. Wytarłam się białym ręcznikiem i zeszłam do kuchni sprawdzić, czy obiad jest już gotowy.

*  *  *

- Mamo! Wychodzę na spacer. - krzyknęłam ubierając buty na korytarzu.
- Tylko uważaj na siebie i zadzwoń jeśli trzeba będzie po Ciebie przyjechać, dobrze?
Odpowiedziałam krótkie 'okej' i wyszłam na zewnątrz. Było ciepło, w końcu są wakacje, jednak mieszkam w Anglii, a tu dosyć zmienna pogoda. Miałam na sobie krótkie szare spodenki i bladoróżową koszulkę z krótkim rękawkiem, a włosy splotłam w luźnego warkocza. Pilnowałam się, bym zakładała takie ubrania by nie było widać bandaża na mojej klatce piersiowej. 

Ruszyłam przed siebie w kierunku parku. Był on blisko mojego domu więc po kilku minutach siedziałam na ławce przy skateparku. Obserwowałam chłopaków, którzy jeździli na deskorolkach. Wykonywali przeróżne triki, wjeżdżali i zjeżdżali z rampy, podskakiwali przekręcając w powietrzu deskorolki, wjeżdżali na metalowe rurki lub schody. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, to co robili było wspaniałe. Zawsze chciałam choć trochę umieć jeździć na deskorolce. 

Nagle obok mnie usiadł całkiem przystojny chłopak o jasnych włosach zaczesanych do góry i niebieskich oczach. Postawił obok siebie deskorolkę i zaczął zdejmować ochraniacze z kolan. 
Postanowiłam odezwać się do niego. W końcu nic nie tracę. Jeśli jest miły i podtrzyma rozmowę zyskam znajomego, jeśli nie to trudno. 
- Świetnie jeździsz. Zawsze chciałam choć w połowie tak umieć. 
Blondyn przerwał swoje czynności i spojrzał na mnie uśmiechnięty, w jego 
oczach widać było błysk radości. Zapewne kochał to, co robi. 
- Dziękuję. Jeśli chcesz to mogę kiedyś Cię nauczyć paru sztuczek.
Ucieszyłam się z tej propozycji i uśmiechnęłam się szeroko. Jednak po chwili posmutniałam i spuściłam głowę patrząc na swoje stopy. 
- Na razie nie mogę, dopiero miałam operację i muszę się oszczędzać. - grymas wdarł się na moją twarz. 
- Przecież nie musi być teraz, kiedy już będziesz czuć się dobrze to pojeździmy - uśmiechnął się lekko - Co to za operacja ?
Spojrzałam na niego i zauważyłam ciekawość w jego oczach. Odsunęłam kawałek koszulki przy szyi i pokazałam bandaż. 
- Przeszczep serca. - powiedziałam cicho i skierowałam wzrok na ziemię. Przez chwilę nic nie mówił. Pewnie analizował wszystko w głowie i stwierdził, że taka osoba jak ja nie jestem mu potrzebna. Jednak przysunął się bliżej mnie i objął ramieniem. 
- Będzie dobrze, wyzdrowiejesz mała. 

Blondyn podał mi swój numer i kazał pisać, jeśli chciałabym gdzieś wyjść i spotkać się z nim. Okazało się, że nazywa się Luke Hemmings.
Pożegnałam się z nim i wyszłam z parku. Nogi pokierowały mnie do kawiarni o nazwie "Taste of Summer". Otworzyłam drzwi i weszłam do klimatyzowanego pomieszczenia. Podeszłam do lady i zamówiłam malinowego shake'a. Zapłaciłam i odwróciłam się by usiąść przy wolnym stoliku. Omal nie wypuściłam z rąk plastikowego kubka, kiedy zobaczyłam chłopaka, którego poznałam na szpitalu. Serio, znowu on? Nie wystarczy, że gdy próbuję zasnąć widzę wiele sytuacji z nim i jego przyjaciółką w roli głównej?
Usiadłam przy stoliku obok i zaczęłam pić shake'a. Co jakiś czas spoglądałam na zielonookiego, pił o ile się nie mylę mrożoną herbatę.
Po kilku minutach moich przemyśleń postanowiłam pójść do niego i wyjawić całą prawdę. Liczyłam na to, że to zmniejszy moje koszmary senne.
Stanęłam przy jego stoliku i lekko zakaszlałam.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam Ci coś do powiedzenia. Mogę usiąść?
Brunet spojrzał na mnie z lekko zdziwioną miną i skinął głową.
- No więc słucham. - odezwał się, gdy usiadłam.
Układałam sobie wcześniej w głowie to, co mu powiem, ale teraz zdawało mi się, że to wszystko odleciało z mojej głowy. Zebrałam się w sobie i zdecydowałam się na jedno kilku wyrazowe zdanie. Już drugi raz dziś odsunęłam koszulkę.
- Mam serce twojej przyjaciółki.


| PERSPEKTYWA HARRY'EGO |


Dziewczyna zaskoczyłam mnie tym stwierdzeniem i to bardzo. Ona ma serce mojej kochanej Em? Nie mogę w to uwierzyć. Zacząłem kręcić głową i w myślach powtarzałem ''nie. nie. nie.''
Spojrzałem na dziewczynę siedzącą naprzeciw mnie. Łza spływała po jej policzku, miała zamknięte oczy. Jest ładna, ale nie tak jak Emily ...
Wstałem trochę zbyt gwałtownie, powiedziałem ciche ''muszę iść'' i skierowałem się do wyjścia. Byłem już przy drzwiach, ostatni raz odwróciłem się w stronę szatynki. Twarz miała schowaną w dłoniach a ręce oparte o stolik. Znowu pokręciłem głową i wyszedłem z kawiarni. Usiadłem na ławce przed kawiarnią. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Zostały dwie fajki czyli muszę odwiedzić sklep. Zakląłem w myślach i odpaliłem jednego papierosa. Po śmierci Em, czyli już od dziewięciu jebanych dni palę co najmniej paczkę dziennie. Zaciągnąłem się i powoli wypuściłem dym z płuc. Jak to możliwe, że akurat ona ma serce Emily? Odradzałem rodzicom mojej przyjaciółki oddanie jej narządów, ale Em podpisała jakiś papierek i po śmierci jej organy miały trafić do 'potrzebujących'. Nic nie mogłem na to poradzić. Skoro taka była wola mojej słodkiej blondynki ...
Zobaczyłem wychodzącą z kawiarni dziewczynę z sercem mojej przyjaciółki. Czy zawsze będę ją tak nazywać? Nie znam jej imienia, więc na to kurwa wygląda.
Dokończyłem palić papierosa i rzuciłem go na chodnik. Wstałem z ławki i przygniotłem peta gasząc go. Byłem dziś mega wkurzony. Cały dzień do dupy. Myślałem, że przyjście do ulubionej kawiarni Em i mojej to zmieni. Jednak to pogorszyło sprawę.
Postanowiłem pójść za dziewczyną.


Δ  Δ  Δ

Hej misie ♥

Na wstępie przepraszam, że początek rozdziału, a w sumie to cały rozdział wyszedł beznadziejnie ;(
Dziękuję za aż 22 komentarzy pod 2 rozdziałem. Jesteście wspaniali! ♥
Cieszę się, że spodobała się wam lista Rose. Postaram się tak pisać to ff, by jak najwięcej punktów z niej wykonała. ;)
Co sądzicie o Luke'u? 
Chłopak, czy tylko przyjaciel Rose? Jak wolicie? 
Zajrzyjcie do zakładki 'bohaterowie' i zapisujcie się w 'informowanych' x
Jeśli macie jakieś pytania, piszcie w komentarzach. Odpowiem pod następnym rozdziałem. ;) x
Przypominam, że na tt możecie pisać twetty o ff dodając #newheartff 
kocham was ♥

@xiluvmyharryx

sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 2.

    Chcę już w końcu stąd wyjść. Jestem na szpitalu już czwarty dzień. Czuję się dużo lepiej niż wtedy, gdy tu przyjechałam. Może jutro lub w sobotę mnie wypuszczą do domu.
   Wzięłam z szafki mój pamiętnik i ołówek, a następnie zaczęłam rysować. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam ogromną chęć by to zrobić. Zaczęłam kreślić pierwsze linie, zaokrąglałam i wyostrzałam w odpowiednich miejscach. Machnęłam jeszcze parę razy ołówkiem i spojrzałam na moje dzieło.
Koń.
Z zaskoczenia ołówek wypadł mi z dłoni. Musiałam na chwilę "się wyłączyć" skoro narysowałam konia.
Czemu tak mnie to dziwi ?
Otóż po prostu nie pałam wielkim uczuciem do tych zwierząt i nigdy nie umiałam ich rysować ! Gdy miałam 8 lat pierwszy raz wsiadłam na konia i odbyłam krótką przejażdżkę, która zakończyła się upadkiem i złamaną ręką.
Od tamtej pory nie jeździłam więcej razy na koniach.
Został mi więc taki uraz z dzieciństwa...


  *  *  *


 
     Piątek. 
    Czuję się lepiej niż wczoraj. Na porannym obchodzie lekarz powiedział, że czekają mnie dziś ostatnie badania i jeżeli będzie wszystko dobrze jutro mnie wypiszą ze szpitala. 
Młoda pielęgniarka pomogła mi wstać z łóżka i usiąść na wózku. Prowadziła mnie na korytarz i zatrzymała wózek obok krzesełek przy recepcji. Zostawiła mnie tam twierdząc, że musi zabrać jakieś papierki potrzebne do badań. Po chwili zauważyłam wysokiego chłopaka rozmawiającego z jakimś lekarzem. 
Nagle nie wiadomo skąd pojawiło się w mojej głowie wspomnienie w ogóle nie związane ze mną. W pierwszej kolejności zauważyłam dwa brązowe konie biegające po łące. 
znowu konie ?! - pomyślałam. 
Po chwili dopatrzyłam się również dwóch osób na tych koniach. Na jasnym siedziała roześmiana blondynka. Jej długie włosy związane były w kucyka. Podążyłam za jej spojrzeniem i dostrzegłam chłopaka. Gdy odwrócił swoją głowę w stronę dziewczyny, zorientowałam się, że to ten sam chłopak, który właśnie stał przede mną i rozmawiał z lekarzem ! 
Potrząsnęłam głową próbując wyrzucić z niej tą wizję. Kiedy otworzyłam oczy, bruneta nie było przede mną, ale siedział tuż obok mnie. Ręce miał oparte o kolana, a głowę schowaną między dużymi dłońmi. 
Słyszałam jak ciągle powtarzał "dlaczego ona... to nie może być prawda..." . Podniósł swoją głowę i oparł się o ścianę. Spojrzałam nieśmiało na niego, mój wzrok skupił się na ciemnych zielonych tęczówkach jego oczu. Ma na prawdę piękne oczy. Zdawało mi się, jakbym już nie raz w nie spoglądała...
Widziałam jak nerwowo wciąga powietrze. Nie wiedziałam co zrobić, ale stwierdziłam, że odezwę się do niego. 
- Coś się stało? - miałam lekko zachrypnięty głos, pewnie dlatego, że wypowiedziałam dziś tylko kilka słów. Zazwyczaj jestem gadułą, ale też nieśmiałą dziewczyną. Zdziwiłam się więc, skąd we mnie tyle odwagi by odezwać się do obcego chłopaka. 
Brunet przeniósł swój wzrok na mnie i po chwili się odezwał.
- Moja przyjaciółka miała wypadek i zginęła tydzień temu. Dziś dowiedziałem się, że została dawcą serca. To się stało ! 
Powiedział trochę głośniej niż prawdopodobnie planował. 
Gdybym teraz stała, padłabym na ziemię. Mogę się założyć, że moje oczy nadzwyczajnie się rozszerzyły, a usta tworzyły literę "O". 
Mam serce jego przyjaciółki. 
Z tego co wiem, ostatnio nie było innego przeszczepu. 
To pewnie ta dziewczyna, którą dziś widziałam w tym dziwnym wspomnieniu. 
Po chwili przyszła pielęgniarka i zabrała mnie stamtąd. Zdążyłam tylko powiedzieć chłopakowi krótkie "przepraszam".


*  *  *

     
   Prawie całą noc nie spałam. Ciągle myślałam o roześmianej blondynce i chłopaku o szmaragdowych oczach. Po wczorajszej scence, która pojawiła się w mojej głowie, jak i po moich nowych rysunkach, wnioskuję, że dziewczyna, która oddała mi swoje serce lubiła konie. Może była to jej pasja? Ciekawi mnie, co jeszcze lubiła robić, jakie miała plany na przyszłość, jak zginęła, ale pewnie nigdy się tego nie dowiem ... 
   To głupie, co teraz powiem, ale przez chwilę pomyślałam, że wraz z sercem otrzymam część wspomnień, a może nawet uczuć tej roześmianej dziewczyny.
Gdy zobaczyłam tego chłopaka, poczułam się jakbym znała go przez wiele lat, a jednak nigdy wcześniej go nie spotkałam i prawdopodobnie już nie spotkam ...
   Nie chcę mieszać się do jego życia, już i tak wystarczająco cierpi z powodu utraty tak bliskiej mu osoby. Jak miałam 10 lat zmarł mój dziadek więc mogę domyślać się, co czuję ten chłopak.
Zawsze jak odwiedzałam dziadka, grałam z nim w karty, uczył mnie jeździć na rowerze, zabierał na lody. Mam z nim wiele małych wspomnień, był cudowną osobą.
Czemu tak jest, że Bóg zabiera nam tak ważne dla nas osoby? Może dlatego, że za ich życia nie docenialiśmy jak wielkie skarby mamy?


   Dziś sobota, dzień mojego powrotu do domu. Rano dałam radę sama wstać z łóżka i pójść do łazienki. Mama przywiozła mi ubrania więc po krótkiej kąpieli ubrałam się, a piżamę i ręcznik włożyłam do torby. 
Zabrałam swoje rzeczy z szafki, mój pamiętnik włożyłam do torebki, którą zawiesiłam na ramieniu. Lubię mieć go zawsze przy sobie, wtedy jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś go przeczyta.
  Rozejrzałam się jeszcze raz po sali, w której spędziłam ostatnie kilka dni i wyszłam na korytarz. Tata poszedł do lekarza po jakieś dokumenty i zalecenia. Muszę uważać na siebie, nie rozchorować się, ponieważ mój układ odpornościowy nie działa do końca dobrze. Trzy razy dziennie mam brać witaminy, za miesiąc kontrola na szpitalu i to chyba tyle.
W końcu mogę wrócić do domu. 

* * *


LISTA ROSE ''BEFORE I DIE''






Δ   Δ   Δ

Hej <3
Dziękuję bardzo za każdy komentarz pod pierwszym rozdziałem. Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się z każdego nowego komentarza. ;)
Przepraszam za to, że musieliście tak długo czekać na drugi rozdział. W końcu jest, więc mam nadzieję, że choć trochę się wam spodoba.
Proszę piszcie swoje opinie o rozdziale.
Dacie radę dobić choć do 15 komentarzy? ;)

PS. Zajrzyjcie do zakładki ''BOHATEROWIE''
PS2. Na twitterze możecie pisać o ff pod hashtagiem #newheatff#
PS3. Każdy kto chce być informowany niech da mi p tym znać w komentarzach podając swój  user na tt xx


@xiluvmyharryx

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 1.

    Obudziły mnie promienie słońca muskające moją twarz. Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym aktualnie byłam. Ostatnie co pamiętam, to jazda na salę operacyjną. "eh, no tak, operacja.."
Odsunęłam kołdrę i zobaczyłam, że mam klatkę piersiową owiniętą bandażem i jestem podłączona wieloma kabelkami do różnych sprzętów. Dotknęłam delikatnie palcami lewej piersi. Ciekawe kiedy mi to zdejmą, chcę już poczuć bicie mojego nowego serca.
    Spojrzałam na otwierające się drzwi i po chwili do mojego łóżka podszedł lekarz, który był wraz ze mną od początku mojej choroby.
- Dzień dobry. - przywitałam się z mężczyzną i uważnie patrzyłam na to co robi.
- Witaj Rose. Jak się czujesz? Boli Cię coś?
- Nie... Chyba jest wszystko dobrze - uśmiechnęłam się lekko, a lekarz uzupełniał moją kartę pacjenta - kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Jeśli nie będzie żadnych komplikacji to pod koniec tego tygodnia. Za niedługo powinni przyjść twoi rodzice.
- Doktorze.. to głupie, ale jaki dziś dzień?
- Dziś jest środa. Trochę sobie pospałaś królewno. - zaśmiał się i wyszedł z sali.
    Skoro dziś jest środa, a ja przyjechałam tutaj w poniedziałek, to przespałam cały wtorek! No to zaszalałam. Dobrze, że teraz mam wakacje. Mam nadzieję, że przez te półtora miesiąca odpocznę i wrócę do zdrowia na tyle, bym spokojnie mogła zacząć nowy rok szkolny. To może się wydawać dziwne, że tak spieszy mi się do szkoły, ale w mojej sytuacji, gdy w domu spędzam większość dni, a w szkole znacznie mniej, chce mi się tam wrócić. Przede mną ostatni rok w liceum, a potem studia. Szczerze powiedziawszy, nie wiem co będę robić dalej. Raczej na pewno pójdę na studia, tyle że nie wiem na jakie. Zawód? Przyznam się, że za dużo o tym nie myślałam. Dlaczego ? Bo tak naprawdę, to nie wiedziałam ile jeszcze będę żyć...
    Jak na razie muszę przebrnąć przez ostatni rok w szkole średniej i przy okazji nadrobić poprzednie dwa. Będzie ciężko, ale jakoś trzeba sobie radzić.

*   *   *

    Wpatrywałam się w okno rozmyślając o tym jak bardzo nie mogę doczekać się powrotu do domu. Chciałabym w spokoju poleżeć na hamaku w ogrodzie z książką w rękach, nie mieć żadnych zmartwień, być po prostu szczęśliwa. 
Moje rozmyślania przerwali rodzice, którzy weszli na salę. 
- Witaj kochanie.
- Cześć. 
    Rozpromieniłam się na ich widok. Tak bardzo cieszę się z tego, że mam kochającą się rodzinę. 
Porozmawialiśmy chwilę o tym jak się czuję. 
- Co to ? - usłyszałam pytanie taty i podążyłam za jego wzrokiem. Wziął do ręki leżący na stoliku szary zeszyt. Wypadła z niego kartka, którą podniósł i zaczął czytać. 
" o nie... " zakryłam twarz dłońmi i odwróciłam się na bok. 
- Nauczyć się jeździć na deskorolce? Zrobić tatuaż? Wyjechać na Hawaje? Co to? - zapytał śmiejąc się przyjaźnie. 
- Jak oddasz to Ci powiem. 
     Podał mi pamiętnik wraz z kartką. Wzięłam kilka wolnych oddechów i zaczęłam mówić. 
- Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Teraz zyskałam nowe życie więc chciałabym zrobić choć część z tego co napisałam. 
- Córcia.. Możesz zrobić wszystko, co tu zapisałaś. Pamiętaj, że masz w nas wsparcie. 
     Mama przytuliła mnie, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Dzięki temu, że będę miała w nich oparcie, mam jeszcze więcej sił by zrobić to o czym zawsze marzyłam. Teraz tylko chcę wyzdrowieć. 

Δ   Δ   Δ

Hej misie moje kochane. <3
Dziękuję wam za tak dużo komentarzy pod prologiem, jesteście cudowni ! :")
Mam nadzieję, że rozdział choć trochę się spodobał. Liczę na wasze opinie.
przepraszam za wszystkie błędy :(

PYTANIE DO WAS : chcecie bym dodała wszystkie punkty z listy Rose (w formie zdjęcia) ?



Dziękuję bardzo Alex ( tt - @Alexis_andHarry ) za pomoc przy rozdziale i pomysły.  kochana moja.  <3
zapraszam na jej bloga z ff 1d-more-than-love-4ever.blogspot.com @xiluvmyharryx

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Prolog


   Każdy z nas na coś czeka i ma różne marzenia. Jedni czekają na tą prawdziwą i jedyną miłość na całe życie, inni chcą osiągnąć sukces w "wielkim świecie". Jeszcze inne osoby pragną wyjechać na długo wyczekiwane wakacje.
Ze mną jest (prawie) tak samo.
MARZĘ o tym bym w końcu była zdrowa.
CZEKAM aż ktoś umrze bym ja mogła dalej żyć...
Co za ironia losu, prawda ?
    Choruję od kąd skończyłam 10 lat. Wykryto u mnie wadę serca, a teraz doszło do tego, że jeśli w ciągu najbliższego miesiąca nie znalazłby się dawca - umarłabym.
    Jestem Rose Queen i teraz mam 18 lat. Razem z rodzicami i młodszym bratem czekaliśmy na cud. Gdy mój stan się pogorszył, nie było dnia by nie płakali...
Ja płakałam coraz mniej.
Uświadomiłam sobie, że możemy nie znaleźć dawcy i trzeba było się z tym pogodzić.
     Jednak zdarzył się cud...
Kilka dni temu dostaliśmy telefon ze szpitala. Lekarz powiedział, że jest dla mnie serce. Nie chciał on jednak nam powiedzieć, kto chcąc czy nie, został dawcą. Podobno nie wolno udzielać takich informacji, ponieważ cała procedura jest anonimowa, czy coś takiego...
Nie zadawałam więc pytań, tylko cieszyłam się jak nigdy dotąd. BEDĘ ŻYĆ !
Jednak gdy uświadomiłam sobie, że rodzina dawcy teraz ogromnie cierpi po jego śmierci, przepłakałam kilka godzin.
Chciałabym ją kiedyś poznać i podziękować za to, co dla mnie zrobili. 
Dwa dni temu przyjechaliśmy do szpitala na niezbędne badania i tak o to jestem tutaj i czekam na operację. To już dziś...
    Boję się. Co jeśli serce się nie przyjmie? Co jeśli operacja się nie uda lub będą jakieś komplikacje? Boję się o tym wszystkim myśleć. 
Właśnie przyszły pielęgniarki by przygotować mnie do operacji.
Mam nadzieję, że wszystko się uda.


*  *  *

Hej. :) x
i co sądzicie o prologu?
zaciekawił was choć trochę?
proszę, napiszcie co sądzicie. 
# bohaterów dodam w najbliższym czasie to odpowiednciej zakładki
# jeśli chcesz bym informowała cię o następnych rozdziałach podaj w komentarzu user swojego tt
# zapraszam was na moje ff m.in. o Harrym i Niallu life-is-full-of-secrets.blogspot.com i ff którę tłumaczę (o 1d) yourlittlesecret-pl.blogspot.com 

i lov ju all. <3
@xiluvmyharryx